czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 5

***
 
Mijał już drugi tydzień, gdy przestałam chodzić na treningi z powodu kontuzji. Przez ten czas trochę mi się przytyło, choć bardzo starałam się zbytnio nie przytyć. Chodziłam na treningi chłopaków, biegałam, oczywiście też chodziłam do szkoły, bo jak wiadomo uczę się jeszcze, znaczy kończę już szkołę. Jestem w trzeciej klasie maturalnej...
 
Godzina 6.00 czas wstawać jak wiadomo do szkoły. Był to piątek ostatni dzień w szkole.
Ubrałam się, pomalowałam, uczesałam i zeszłam na dół do kuchni. Przy stole siedzieli prawie wszyscy, czyli moje rodzeństwo. Już jedli śniadanie...Moich rodziców w domu nie było wyjechali w delegacje jakieś czy coś.
-Co zjesz?-spytała Zuzanna
-To co wy, czemu pytasz?
-No nie wiem tak się pytam, bo może masz 'dietę'-rzekła
-Ha ha ha nie nie mam diety. Płatki na mleku mogę zjeść
-Co dziś po szkole będziesz robić?-spytała Ewelina
-Idę do lekarza-rzekłam
-A po co?
-No dowiedzieć się czy w końcu mogę wrócić do grania.
-Bo myślałam, że pójdziemy na zakupy...
-Oj to nie dziś bo później mam próby na przedstawienie na 14 lutego z Michałem i jego bandą.
-Ej jaka banda? Odczep się. Z resztą ty też do niej należysz-powiedział Michał z poirytowaniem
-Aaaa no spoko. Zuzka, a może ty się wybierzesz ze mną na zakupy?-spytała Zuzę Ewelina
-Ok mogę iść, tylko nie wcześniej niż 15.30-odpowiedziała Zuza
-To super. To o16.30 przed centrum handlowym?-spytała Ewelina
-No dobra-odpowiedziała Zuzka
...
Gdy tak dziewczyny sobie gawędziły to ja kończyłam jeść płatki na mleku.
-Dobra to ja już idę. -powiedziałam wszystkim
-Czekaj idę z Tobą-powiedział Michał-musimy pogadać
-No dobra to chodź.
Wyszliśmy z domu. Szliśmy w kierunku przystanku autobusowego. Nagle Michał zaczął...
-Ej to prawda, że Ty i ten...nooo taki blondyn...
Michał zaczął myśleć nad imieniem
-...no ten co gra w Legii...taki no...a już wiem Dominik?
-Tak Dominik, a co tam się stało?-spytałam ze zdziwieniem skąd o tym wie
-No bo coś tam gadają
-Ale co gadają?
-Że nieźle mu dajesz i że z nim jesteś
-Jak to daję??! Kto tak powiedział ???!-spytałam z oburzeniem
-Sandra...
-Sandra? Mogłam się tego spodziewać. Szkoda, że te szmacisko nie powie mi tego w oczy tylko rozpowiada na całą szkołę plotki. Niech tylko znajdę się w tej szkole to wytargam ją za kudły...-gadałam bez opamiętania
-Weronika uspokój się. Ej noo spokojnie-uspokajał mnie Michał, ale to nic nie pomogło. Byłam w tamtym momencie zniesmaczona osobowością Sandry oraz bardzo, ale to bardzo, bardzo wkurzona.
Doszliśmy do przystanku, akurat nadjechał autobus, wsiedliśmy i nadal rozmawialiśmy...
-Ej Weronika, a wiesz, że Sandra jest okropnie zazdrosna o to,  że Ty występujesz w tym przedstawieniu, a nie ona. Słyszałem, że ona nawet nauczycieli próbuje przekupić
-Nosz kur*a!-krzyknęłam prawie że na cały autobus
-Weronika ty i tak tą rywalizacje wygrasz. Bądź cwańsza niż ona
-Nie ja będę sobą i tyle.
-A i jeszcze jedno...uważaj na niego.
-Dlaczego?-spytałam ze zdziwieniem
-Po prostu uważaj. Nie chce, żebyś później cierpiała.
- No ale czemu??
-Dobra ja już wysiadam to mój przystanek
-Nie idziesz do szkoły?
-Wiesz co, nie mam ochoty siedzieć 9 godzin i słuchać tej przeklętej baby od Niemca.
-Ale jest ona nawet spoko...co Ty chcesz od niej?
-Spoko? Chyba Cię pogięło. Wolę sobie pograć z Olkiem niż tam być.
-A próby??? Co z nimi?
-Powiedz że przećwiczysz z bratem w domu, bo go nie ma bo...jest chory na przykład.
-Ty to na maksa jesteś stuknięty
-Wzajemnie. Dobra pa-powiedział i wyszedł z autobusu.
Zostałam sama i zaczęłam się zastanawiać co Michał miał na myśli "uważaj na niego"...
 
__
O jezuu jest nareszcie  rozdział. Po mojej długiej, a nawet bardzo długiej nieobecności.
Kochani!
Mam nadzieję, ze się nie gniewacie na mnie za to, że wcześniej nie dodawałam rozdziałów. Część pewnie o mnie już zapomniała...:(
Musicie mi wybaczyć, ale miałam w szkole bardzo dużo nauki (chodzę do technikum ekonomicznego co nie jest łatwą szkołą).
Dobra nie zanudzam już Was, całuję i pozdrawiam
Moni 37 :*
 
 

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 4

 ***
Minęło kilka tygodni. Ja nadal byłam z Furmim. Nasza miłość kwitła.  Nikt po za nami nie wiedział o nas. Na treningach widywaliśmy się bardzo często, no wiadomo gramy w Legii tylko że on w nogę, a ja w siatkówkę. Udawaliśmy, że się nie znamy. Przechodziliśmy obok siebie obojętnie, tak jakby niby nic... Nie chcieliśmy, żeby ktoś się o nas dowiedział. Nie chodzi o to, że się wstydziliśmy, ale chodziło o te gadanie. Każdy by się pytał i w ogóle. My tego nie chcieliśmy. Uważaliśmy, że to jeszcze jest za wczas, aby się ujawnić.

Trening zaczęliśmy na stadionie Legii. Chłopaków akurat nie było. Mieliśmy cały stadion dla siebie. Trener rozkazał nam biegać na około, "o babciu jak ja tego nie lubię"- pomyślałam, no ale cóż jak mus to mus. Później musieliśmy dobrać się w pary, żeby poodbijać piłkę. Ja byłam z Natalką. Ćwiczyło nam się bardzo dobrze...heh. Potem gdy trener ze swoim asystentem rozkładali siatkę to przyszli chłopacy...wśród nich był też Dominik. Chcieli z nami pograć. Oczywiście trener się zgodził. Byłam bardzo zła na niego, ale później nawet mi się ten pomysł spodobał.
-No dobra dziewczyny i chłopacy, wybieramy drużyny...-rzekł trener- no to może dziś będzie wybierać pani kapitan, czyli Weronika, a z was chłopy to może...hmmm...-zastanawiał się trener-...no to może....Dominik.
-DOMINIK??!-krzyknęłam na cały głos.
-Tak Dominik a coś Ci Werka nie pasuje?-spytał się trener.
-Nie nic. Przepraszam.
-No dobrze...
....

Mieliśmy już wybrane drużyny. Moja to była: Natalka, Rzeźnik, Oliwia, Bereś, Patryk M. i Magda. W drużynie Dominika byli: Kosa, Michał Ż., Miły, Agnieszka, Roksana i Ewa. Zaczęliśmy grać.
Szło nam nawet nieźle, aż do momentu gdy źle przyjęłam piłkę. Palce zaczęły mi puchnąć, dłoń mnie okropnie bolała. Musiałam zejść z boiska. Trener szybko poszedł po lekarza. W tym czasie Dominik, Natalka i inne dziewczyny oraz chłopacy podeszli do mnie, pytając się. Mnie tak dłoń i palce bolały, że nie chciało mi się nawet odpowiadać na ich głupie pytania. No i w tym momencie przyszedł trener i lekarz. Cała gromadka co przy mnie była odeszła no tylko Dominik przy mnie został. Mówiłam mu, żeby poszedł, a on niestety, a może i stety się uparł. I tak przy mnie siedział. Był przy mnie cały czas.  Oczywiście prawda o tym, że jesteśmy razem powoli wychodziła na jaw. Każdy już się domyślał, ale nikt nie miał odwagi by nas się o to zapytać. Po chwili lekarz powiedział mi że muszę udać się do szpitala i że według niego nie będę mogła grać przez najbliższe 2 tygodnie, a nawet i dłużej jeśli będzie taka konieczność. Bardzo zmartwiłam się tą wiadomością. Nie chciałam mieć przerwy w grze. Zależało mi na niej i to bardzo. Wiedziałam też, że jeśli złapię kontuzję to mogę stracić opaskę kapitana i stałe miejsce w składzie. Od dawna chciała mnie wygryźć Sandra ze składu. Teraz może jej się to udać. Nie chciałam tego bardzo. Po treningu poszłam porozmawiać z trenerem na temat miejsca w składzie.
- Trenerze możemy porozmawiać?- spytałam
-Tak oczywiście. O co chodzi Weronika?
- O tym, że jak wyleczę kontuzję to mogę wrócić do gry w tym klubie, czy będę musiała poszukać sobie nowego?- spytałam niepewnie.
- Weroniko oczywiście że możesz wrócić. Jesteś jedną z najlepszych zawodniczek tutaj. Nie martw się. Nadal będziesz mieć swoje stałe miejsce no i opaskę kapitana. Nie pozwolę by uciekł mi taki talent.- zapewniał
- Bardzo mi zależy by grać. Trener wie, że na moje miejsce jest wiele wspaniałych młodszych  zawodniczek, które grają dość dobrze by mnie zastąpić...
-...ale nikt Cię Weroniko nie zastąpi. Ciebie dziewczyny słuchają, potrafisz zmotywować nie tylko drużynę, ale również i mnie. Powtórzę po raz kolejny, nie mogę zmarnować takiego talentu jakim jesteś Ty. Na dzień dzisiejszy jesteś tutaj najlepsza. Możesz grać w lepszych klubach niż Legia, ale tam byś miała ciężko w tak młodym wieku dostać się do pierwszego składu. Tutaj masz zapewnione, że będziesz grać, bo jesteś najlepsza. Gdybyś odeszła, Legia by miała ogromne osłabienie. Ale chyba nie myślisz by odejść?
- Nie, oczywiście że nie chcę. Jest mi tu bardzo dobrze. Tylko chciałabym się upewnić gdy wyleczę kontuzję to mogę tu wrócić.
- Zapewniam cię że możesz.
- Trzymam trenera za słowo. No dobrze to dziękuję za rozmowę. Do widzenia.
- Wracaj szybko do zdrowia. Potrzebujemy Cię. Do widzenia.
Pożegnałam się i wyszłam. Trener zapewnia mnie że mogę wrócić, ale szczerze nie jestem przekonana. Nie będę się zamartwiać na zaś, zobaczymy co czas pokaże. Na razie chcę tylko wyleczyć kontuzję i wrócić do grania. Oby jak najszybciej...


___
Oto kolejny rozdział. Trochę lipny, ale ważne że jest. Kochani bardzo Was przepraszam za moja tak długa nieobecność, ale wiecie szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła. ;( mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie. Przepraszam ;) Trzymajcie się ciepło. Pozdrawiam Moni37 ;*

poniedziałek, 30 września 2013

Kochani

Bardzo Was przepraszam za to że zaniedbuje swoich czytelników. Kochani wybaczcie mi ale ostatnio mam mnóstwo lekcji no i nauki że nie wiem aż za co się zabrać ;( Mam nadzieję że to się zmieni, ale na dzień dzisiejszy bardzo, bardzo Was przepraszam ;D

Pozdrawiam i trzymajcie się cieplutko ;D

/Moni37 ;D

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 3

***
Następny dzień.
Obudziłam się w jakimś obcym mieszkaniu. Obok mnie leżał jakiś blondyn. Nagle krzyknęłam na cały głos.
- O kur*a. To Ty? Czy my razem? No tak głupie pytanie. Jeśli jestem rozebrana i leżę w twoim łóżku razem z Tobą to co to może oznaczać.
- Uspokój się-rzekł blondyn
- Jak mam się uspokoić?-zaczęłam histeryzować- leżę tu z tobą w łóżku nie wiadomo co robiliśmy, a Ty mi tu mówisz uspokój się?
- Cicho-pocałował mnie
- Dominik do cholery przestań!-krzyknęłam. To był Dominik Furman. Znaliśmy się raczej z widzenia. Może raz czy dwa razy ze sobą rozmawialiśmy.
- Już. W nocy nie miałaś nic przeciwko.
- Zaraz dostaniesz w papę.
- Oo już się boję- zaczął się śmiać.
- Obiecuję Ci, że przyjdzie taki piękny dzień jak dziś i oberwiesz centralnie w mordę.
- Cichooo
- Nie cichaj mi tu.
- Dobrze haha- uśmiechnął się
- Czego się szczerzysz jak głupi do sera?
- Nie wiedziałem, że taka agresywna jesteś haha
- Ja agresywna? No wiesz co?
- Dobrze, dobrze już przestaje bo oberwę od ciebie
Zaczęłam się śmiać. A Dominik do mnie:
- Czego się śmiejesz jak głupi do sera?
-Oszz Ty..-dostał w klatę
-Ałłaa to bolało
- Ojej przepraszam hahah
- Przeproś!
-Nie!
-Przeproś!
-Nie!
-Już!
-Nie!- i tak się przedrzeźnialiśmy. No i niestety uległam. Musiałam go przeprosić w inny sposób niż chciałam. Taak musiałam go pocałować.
- No i to mi się podoba.
- Nie przyzwyczajaj się.
- Czemu? Ja tak chcę codziennie.
- Hahaha bardzo śmieszne.
- No na prawdę.
- Tak, tak rozumiem.-powiedziałam z ironią.
- Kocham Cię
Wybuchłam śmiechem. 
-Że Ty mnie? Piłeś coś dziś?
- Nic nie piłem. Tak kocham, kocham, kocham Cię
-  Rozumiem, że po tej nocy mnie kochasz, ale nie żartuj.
- Ja nie żartuje. 
Zamurowało mnie to co powiedział Dominik. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam.
- Weronika kocham Cię. Proszę daj mi szanse.
- Dominik...
- Proszę. Podobasz mi się już od dawna. Bardzo chciałbym z tobą być. Miało wyjść inaczej niż przez łóżko, chciałem do ciebie przyjść z kwiatami, ale nie udało się. Dobra wyszło jak wyszło trudno się mówi, ale chcę z tobą być...
- Dominik...
- ...chcę się tobą zaopiekować, być najlepszym chłopakiem dla Ciebie. Tylko proszę daj mi szansę.
- Dominik mogę coś w końcu powiedzieć?
- Tak, już, proszę mów.
- Wiesz, że niedawno rzucił mnie chłopak. Nie wiem czy będę umiała jeszcze komuś zaufać. Nie wiem czy będę mogła być z obojętnie jakim chłopakiem.
- Tak rozumiem. Jeśli powiesz 'nie' to nalegać nie będę.
- Ale Ty nie jesteś mi obojętny. Chyba czuję...to samo co Ty.-wyznałam- po dzisiejszej nocy uświadomiłam sobie, że coś do Ciebie czuję.
- To jak? Spróbujemy?
Kiwnęłam głową, że tak.
- Kocham Cię.-powiedział i dał mi buziaka
- Jaaa Ciebieee też?-powiedziałam nie pewnie
- To co sobie moja księżniczka życzy?
- Poproszę tosty zapiekane z serem tak przez 15 minut trzymać w tosterze i do tego sos pomidorowy własnej roboty, a do picia jakiś sok pomarańczowy, najlepiej żeby był bardzo kwaśny.
Spojrzał się na mnie o czym ja mówię.
-Oczywiście żartuję. Wystarczy sam tost bez niczego haha
- Ufff no to dobrze haha
Zjedliśmy śniadanie, a ja się pożegnałam z Dominikiem, bo musiałam lecieć na mecz. On też się śpieszył tylko że na trening. 

_____
szybki spontan ;D jak się podoba? coś muszę zmienić w moim pisaniu? proszę o szczere komentarze;)
4 komentarze i piszę dalej, tak wiem szantaż ale nic na to nie poradzę haha;D

buziaki Moni37 ;**